Harley Porter Harley Porter
835
BLOG

Siedem Grzechów głównych michnikolubów. Analiza subiektywna.

Harley Porter Harley Porter Polityka Obserwuj notkę 3

Michnikoluby w moim ujęciu to wszyscy ci, którzy ideologicznie kupują Gazetę Wyborczą i identyfikują się z jej retoryką. Michnikoluby to cały przekrój społeczeństwa od polityków poprzez dziennikarzy a na właścicielu szczekliwego jamnika – starszym panu robiącym co sobota zakupy w Chacie Polskiej i nabywającym między serkiem, a wędliną Wyborczą, kończąc.

Rzecz jasna, tak jak zaznaczyłem w tytule, owo omówienie grzesznych poglądów (bo o nie to właśnie chodzi) zwolenników i popleczników Adama Michnika jest jak najbardziej subiektywne i tworzy zbiór otwarty, który to każdy może uzupełnić własnoręcznie odkrytym promichnikowskim grzechem albo z grzesznym wytykiem polemizować. Tak więc zaczynajmy.

  1. Grzech mitologizacji Magdalenki i Okrągłego Stołu.Jest to grzech niejako przyczynowo skutkowy, bo tak jak z zerwania w raju owocu zakazanego wynikło wygnanie pierwszych ludzi, tak z magdalenkowych ustaleń zrodziła się tragedia Okrągłego Stołu przekreślająca możliwość rozliczenia się z komunistyczną przyszłością i przesuwająca budowę rzetelnego ustroju kapitalistycznego na wiele lat.

U michnikolubów ów grzech główny przedstawiany jest nie jako powód do wstydu i rwania włosów z głowy ale jako kolaudowany mit założycielski III RP i przyczynek do powstania nowego „człowieka polskiego” takiego zreformowanego sowietikusa tracącego z czasem wiarę przodków i uzależniającego się bezkrytycznie tak jak wcześniej od Rosji tak teraz od lewackiej ideologii „postępowego zachodu”. Rzecz jasna michnikoluby taką ludzką  hybrydę zwykli nazywać obywatelem nowych czasów zaś sam czas – okresem budowy III RP.

Michnikoluby nie widzą niczego zdrożnego w zblatowaniu się w jeden twór polityczny styropianowych opozycjonistów i czerwonych, komunistycznych baronów, zaś jako alternatywę ponoć realną przedstawiają możliwość zaistnienia krwawej wojny domowej i masowego rozlewu krwi sprawiedliwej i niesprawiedliwej choć wspólnie bratniej. Fakty, że do takiego rozlewu nie doszło w Czechach, Niemczech i na Węgrzech pomijają beztroskim wzruszeniem  ramion. Także argument, że owo zblatowanie miało miejsce tylko dlatego, że po stronie styropianowców co drugi był agentem bezpieki, traktowany jest milczeniem lub grymasem wykrzywionym w niechęci ust.

Jeśli chodzi o Magdalenkę to u homomichnikus objawia się ślepota i głuchota absolutna, szczególnie na widok bratających się w najlepsze z katem  Polski Kiszczakiem podpitego Wałęsę i Michnika, szczególnie tego ostatniego podczas żenujących, pijackich wynurzeń. Co najwyżej, aby ów obrzydliwy obraz przyćmić jakąkolwiek  dygresją, podają, że w obradach brał także udział  Lech Kaczyński ( wyraźnie zniesmaczony i zawstydzony – to zdanie autora). W każdym razie  i Magdalenka i Okrągły Stół do dla michnikofili to początek nowego, wspaniałego świata.

  1. Grzech kultu grubej kreskijest nieodrodnym bratem grzechu pierwszego niemalże jego bliźniakiem. Choć w tym wypadku w przeciwieństwie do aksamitnego zjednania się komunistycznych kacyków z ich solidarnościowymi agentami, mamy do czynienia z ostrym i jednoznacznym wyznaniem wiary, że świat komunistyczno agenturalny i przyzwoito obywatelski może istnieć  jako jedyny i nierozerwalny. Odkreślenie przez Mazowieckiego jedną, grubą kreską ohydnej przeszłości sporej liczby budowniczych nowego, solidarnościowego ładu ową skrwawioną przeszłość uwierzytelniało, zaś jej twórców rozgrzeszało prawem nie ludzkim i nie boskim ale prawem kaduka.

Ludzie michnikowscy owi namiętni czytacze gazety wyborczej w dużej mierze jako beneficjenci takiego stanu rzeczy, często zaopatrzeni w różne przywileje i trybuty jakie dała im gruba kreska oraz ci wszyscy, dla których rzeczywistość komunistyczna jawi się jako jedyna, możliwa do zaakceptowania, a także ci owładnięci manią tworzenia nowych figur politycznych, relatywizujących podstawowe pojęcia moralne, w grubej kresce widzą nowy rozdział budowy Polski, mającej być Polską ich i tylko ich na zasadzie obowiązującej w „Folwarku zwierząt” Orwella mówiącej o równości dla nich lepszej i bardziej kalorycznej niż równość dla całej reszty.

Gruba kreska stała się dla owych ludzi wyznacznikiem zgody na ich wyjątkowość i kastowość jako tych, którzy jeśli ów deel ze światem przed solidarnościowym sami nie zadzierzgnęli to z pewnością z niego korzystali.

Gruba kreska umożliwiła także powstanie nowych grup społecznych samowolnie czyniące z siebie elity i reprezentujące wartości będące najczęściej chorym zlepkiem ideologii postkomunistycznej i lewackich wymysłów zachodu i jako ci, dla których  owe wymieszanie z poplątanym stało się sensem życia jak Okopów Świętej Trójcy bronić będą kultu grubej kreski.

  1. Grzech wiary w Balcerowiczato kolejny filar podtrzymujący sens życia człowieka michnikowskiego. Plan Balcerowicza w swojej legendzie był punktem zwrotnym od którego rozpoczęła się w Polsce gospodarka kapitalistyczna. To oficjalna wersja lansowana przez polskę (pisaną z zamysłem z małej litery) magdalenkową i okrągłostołową. Nie może być inaczej gdyż tylko dzięki Balcerowiczowi mogli uwłaszczyć się najgorsze dranie z bezpieki i WSI ich tajni współpracownicy, partyjni bonzowie i syntezujący się z nimi różni zdemoralizowani działacze Solidarności.

Co gorsza Plan Balcerowicza oparty na wytycznych Sorosa a i Sachsa spowodował wyprzedaż polskiego majątku narodowego często za kilka procent jego wartości. Beneficjentem tych wyprzedaży był, posiadający olbrzymie środki, kapitał zagraniczny. Rzecz jasna aby spokojnie zarządzać praktycznie ukradzionym, polskim majątkiem zachodnie koncerny wchłonęły albo zrobiły w swoich fałdach miejsce dla tych grup szumowin o których piszę kilka linijek wyżej. Dzięki temu Interesy banków i korporacji stały się niezagrożone gdyż pilnowała ich nomenklatura partyjno solidarnościowa sowicie przez nowych władców Polski opłacana.

Oficjalnie, dla michnikolubów ów plan to zalążek polskiej przedsiębiorczości z której, według nich, zrodziła się cała klasa i (sic) kasta nowych władców Polski. Byli wśród nich oczywiście politycy i trzymający kasę biznesmeni. Ale byli także wszyscy ci, którzy niczym wypełniacz w kiepskiej wędlinie nasycalie, uwiarygodniali i nobilitowali oraz reklamowali nową arystokrację wyrosłą na okrągłostołowych przemianach. Profesorowie nadzwyczajni i zwyczajni, rzesze sędziów i adwokatów, cały półświatek aktorski i celebrycki czerpiący pełną chochlą z zasobów III RP no i oczywiście media walterowsko solorzowe a potem i te braunowo tuskowe, wszyscy oni i one niczym sycylijska cosa nostra „moczyli dzioby” w spieniężonych srebrach rodowych naszej Najjaśniejszej.

  1. Grzech akceptacji nocnej zmianyjako przeciwdziałania zamachowi stanu na święte zdobycze systemu agenturalno opozycyjnego. Parafrazując słowa klasyka - każda dłoń podniesiona na owoc sztamy między Wałęsą a Kiszczakiem zostanie nieodwołanie i  ostatecznie odrąbana.

Tak i tylko tak pojmują owo zdarzenie wszyscy zapatrzeni w kaprawe oczęta Adama Michnika. Oczywiście oficjalna narracja to przedstawianie nocnej zmiany, czyli obalenie przez Wałęsę i jego compadres z Unii Wolności, PSLu i paru innych, nie istniejących już partyjek, legalnego rządu premiera Olszewskiego w okolicznościach ujawnienia przez niego agentów bezpieki wśród posłów i polityków tamtego okresu jako kontrrewolucji mającej zniszczyć młodą, solidarnościową władzę.

Nocna zmiana dla wszystkich tych, którzy poczuli  pełen kociołek bigosu gotujący się na ogniu politycznych przemian i chochlami zaczęli z niego czerpać, dla ich rodzin i totumfackich i apologetów nie było innej opcji jak z powrotem zakopać wyciągniętego prze Macierewicza na światło dzienne agenturalnego trupa. Rozumie to obecna progenitura tych od chochli wszak ich ojcowie na uwłaszczonej drańsko Polsce zbudowali dla nich bezpieczne i syte karmniki. Dla tego narracja o potrzebie obalenia rządów Olszewskiego jakoby szkodliwych dla Polski jest obowiązującą wersją michnikowskich przytula czy i inna siłą rzeczy i mocą zatarcia prawdziwej przyczyny być nie może.

  1. Grzech afirmacji Tuska. Każda opowieść potrzebuje swojego bohatera. O ile twórcy Okrągłego Stołu i „spijacze” wódy w Magdalence to kapłani III RP, a być może i jej bóstwa to narracji potrzebny był bohater na miarę Aragorna z Władcy pierścieni, a nawet, jak chciał tego poseł Halicki – biblijnego Mojżesza przeprowadzającego naród michnikowski przez Morze Czerwone kryzysu i „pisoryzmu”. Takim Mojżeszem został Donald Tusk, ten sam, który podczas nocnej zmiany u Wałęsy liczył głosy przeciwko legalnie wybranemu rządowi Jana Olszewskiego oraz jako wicemarszałek senatu przysypiał na obradach i szybciej urywał się do domu mając tam gdzie kończy się kręgosłup cały ów senat z jego nieźle opłacana fasadowością. Wreszcie ten sam, który podczas wyborów w dwa tysiące ósmym nakłamał Polakom tak wiele, że mógłby być z niego dumny gdyby żył sam Talleyrand.

Jednak Michnikofili to nie zraziło. Dla nich nie liczyło się absolutnie to co Tusk zrobi tylko to czego nie  zrobi. Tusk miał nie ingerować w okrągłostołową sztamę między komuną, a jej solidarnościowymi tajnymi współpracownikami i pokładanych w nim nadziei nie zawiódł. Nie ingerowanie w status quo zostało docenionne i ten właśnie fakt spowodował afirmację nowego premiera do roli nowoczesnego, proeuropejskiego strażnika starych układów.

Nienaruszanie struktur to spirytus movens całego tuskowego lansu jaki do tej pory jeszcze uprawiają młodzi, wykształceni z Czerskiej i ulic podobnych. Potomek dziadka z wermachtu jest niemal siłą wsadzany na białego konia, na którym ma wrócić do Polski i ponownie wlać ducha w niedawną zgniliznę co to albo pouciekała za granicę na przykład na Ukrainę, albo odgraża się w radiu Michnika albo kroczy zakodowana w marszu tych, co chcą aby było tak jak było.

Tusk w jakiś sposób przypomina Francisa Underwooda z Haus of Cards bo podobnie jak dla bohatera serialu liczy się dla niego jedynie sprawowanie władzy. O ile jednak filmowy Underwoods ma za sobą całą siłę amerykańskiego państwa o tyle Tusk rządził w słabej Polsce, o kondycji której wyraził się w niewybrednych słowach jego własny minister Sienkiewicz. W związku z tym, że kraj to ch….. , dupa i kamieni kupa Tusk nie może liczyć na autorytet silnego przywódcy, jednak w zupełności wystarcza mu poklask jego własnej partii, przyjaźń z Paradowską oraz konsumowanie ośmiorniczek władzy. Służalczość wobec Niemiec i całej Unii zapewnia mu tani poklask państw zachodniej Europy całkowicie wystarczający do zaspokojenia jego próżności.

Lemingi wyborczolubne nigdy nie przyznają się, że Tusk zrobił z Polski marginalne Królestwo Kongresowe. Dla nich to wyszczekany inteligent europejski, sycący się władzą prawie Niemiec – co dla Michniowców w jakiś szalony sposób go nobilituje, stojący na straży tego, żeby było tak jak było. Nigdy nie wyrzekną się Tuska, bo na dobrą sprawę tylko go mają – mrugającego okiem konformistę krew z ich krwi i kość z ich kości.

  1. Grzech nienawiści smoleńskiejjako przejaw uległości prosowieckiej. Brzmi to być może egzotycznie ale egzotycznym bynajmniej nie jest. Należałoby użyć określenia nawet mocniejszego, na przykład: przejaw strachu przed sowietami.  

Obawa przed konfrontacją z Rosją w kontekście możliwego zamordowania przez sowietów polskich polityków z głową państwa na czele. Polska Tuska nie była gotowa na taką konfrontację gdyż wcześniej rozpoczęła się próba jednania z Moskwą i udowodnienia, że dobre stosunki ze wschodnim sąsiadem są możliwe. Konfrontacja z Rosją równałaby się bardzo prawdopodobnej zmianie sytuacji w polityce wewnętrznej Polski i naruszeniem stworzonego przez Tuska układu władzy i spokoju jego panowania.

Konflikt z Rosją spowodowałby także obalenie schematu okrągłostołowego, a w konsekwencji zagrożenie bytowania beneficjentów porozumień między komuną, a sprzedajną opozycją. Idąc dalej naruszony zostałby spokój konsumowania łupów i wychowywania spadkobierców owych łupożerców. Na zachodzie w ewentualnym konflikcie z Rosją nikt nie ma ochoty umierać za Polskę. Jak się okazuje podobnie jest w niej samej w każdym razie u tych co zamiast bronić kraju wolą bronić bliżej nieokreśloną kosmopolityczną demokrację liberalną.

Nienawiść smoleńska będzie miała swoich wyznawców i będzie kultywowana przez tych co chcą Michnika wynieść na ołtarze także z powodu jej tajemniczego drugiego dna, które dla wielu z drugiej strony barykady niewątpliwie istnieje. Nikt z Polaków bezobjawowych nie może mieć pewności, że za Tragedię Smoleńską nie odpowiada sam Tusk i jego rząd, którzy w zdradziecki sposób dogadali się z Putinem aby załatwić znienawidzonego przez obie strony Kaczora?! W takiej sytuacji zawaliłby się na głowę owym Polakom cały michnikowski świat z jego łatwym, konformistycznym przekazem i poczuciem postkomunistycznego bezpieczeństwa.

Także narracja w porównaniu z poprzednimi najprostsza, że Smoleńsk stał się z powodu ambicji Tuska zmierzającego do dyskredytacji  Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co wiązało się  uniemożliwienie prezydentowi podróży w warunkach godnych głowy państwa. Stąd cały ten bałagan, niedopatrzenia i świadome, negatywne działania ze strony rządu aby zdyskredytować wizytę, a tym samym Lecha Kaczyńskiego.

Również i z tego grzechu nie wyspowiadają się ludzie poprzedniego czasu. Nie uczynią tego gdyż wtedy wyszłaby na jaw małość Tuska i ich samych, owa pretensjonalność przyłapanego oszusta i mitomana, a przecież nikt z nich tokujących o demokracji i przyzwoitości nie chce być ani jednym ani drugim.

  1. Grzech apologii Michnika i WałęsyTen grzech do niedawna był dla mnie całkowicie niezrozumiały bowiem jak uważałem i uważam nadal; fakty mówią same za siebie. Znane są przecież nagrania z Magdalenki pokazujących obu naszych „kandydatów do wielkości” w świetle jednym i konkretnym bez niuansowania półcieniami. Widzimy przecież obu bożków magdalenkowego deelu w pełnej krasie i okazałości z całym spektrum ich pijackiego umizgiwania się do Kiszczaka i fraternizowania  z bezpieką i komuną.

Jeśli pójść dalej z łatwością można się przyjrzeć działaniom Michnika, o Wałęsie na razie nie wspominam bo jego historia jest znacznie prostsza i jednoznacznie negatywna, ale o nim za chwilę. Redaktor Wyborczej w świetle znanych faktów jawi się jako postać bardziej diaboliczna niż Wałęsa, choć ten ostatni przebija go skalą zła jakie uczynił i prymitywizmem działania. Powszechnie znana jest słabość Michnika do komunistycznych generałów w szczególności do Jaruzelskiego nakazująca „odpieprzyć się od generała” wszystkim tym, którzy chcieliby go osądzać.

Podobnie znana była łatwość dostępu redaktora Adama do archiwów SB w których od kwietnia do czerwca 1990 roku buszował w celach sobie tylko znanych.

Znana jest także niechęć Michnika do polskiej tradycji i katolickiej wiary. Czasami się nimi posługiwał ale tylko w celu ugruntowania swojej pozycji opozycjonisty gdyż zwykli ludzie nie zdzierżyliby aby ktoś taki szedł wbrew wierze ich dziadów i wbrew katolickiej tradycji. Dlatego też Michnik maskował się, tworzył pozory katolickiego pluralizmu po to tylko aby gdy  stanął mocno na nogach odrzucić cały narodowo katolicki sztafaż i stanąć w pełnej krasie europejskiego lewaka pragnącego dołączyć do budowniczych „nowego, wspaniałego świata”.

Jednak nie te fakty Czynią z Michnika postać wyjątkowo diaboliczną i nieszczęśliwą dla Polski. Jego głównym złym uczynkiem jakiego się dopuścił i za jaki kiedyś, mam nadzieję, odpowie to próba niemalże udana zlania partyjnego komunizmu jaki przynieśli nam sowieci ze zdrową, polską duszą, tym, co w nas najlepsze w jeden twór – hybrydę, straszliwą poczwarę czyniącą z Polski i Polaków koślawą parodię zachodu zabierając nam naszą tradycję i styl życia jako anachroniczne i nie do zaakceptowania we współczesnym świecie. Wszystko to czyni Michnik na łamach Gazety Wyborczej od ćwierćwiecza na szczęście z coraz mniejszym skutkiem.

Co do Wałęsy to pisząc o nim pogarda i chęć niekatolickiego odwetu miesza się we mnie z  obrzydzeniem  i politowaniem dla tego człowieka, który, być może do teraz nie potrafi albo nie chce ogarnąć skali zła jakie uczynił.

Wałęsa prezentuje ową najgorszą cechę człowieka z gminu, ze wsi ale nie tej gospodarskiej i tradycyjnej ale z folwarkowo pegeerowskiej gdzie złodziejski spryt i kłamstwo były wartościami dodanymi zaś przyzwoitość i poczucie wstydu stawały się niepotrzebnym balastem uniemożliwiającym funkcjonowanie wśród swoich.

Te najgorsze cechy przeniósł Wałęsa najpierw do swojego życia opozycyjnego, a potem do wielkiej polityki. Fakty z życia byłego przewodniczącego Solidarności wszyscy znają. Jego odpłatne donosy na robotników, współpracę z SB, „wygaszanie strajków”, a w finale zdrada solidarnościowych ideałów, kooperacja z Kiszczakiem, nocna zmiana i wydzieranie kartek z teczek SB tych opisujących jego konfidencyjność i zdradę. Wszyscy pamiętają także siedemnaście pytań jakie Anna Walentynowicz zadała Wałęsie i na które nigdy nie otrzymała odpowiedzi. Pytania te przytaczam poniżej aby oskarżycielsko wybrzmiewały cały czas i stawiały Wałęsę nie po stronie najjaśniejszych postaci polskiej historii, ale po stronie jej największych zdrajców.

Oto one:

1. Czy pamiętasz, jak w styczniu 1971r. przyznałeś, że na żądanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu?
2. Dlaczego okłamałeś wszystkich mówiąc o przeskoczeniu płotu, podczas gdy na strajk 14.08.1980r. zostałeś dowieziony motorówką z Dowództwa Marynarki Wojennej w Gdyni?
3. Jak godziłeś swoją katolicką moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła ci publicznie awantury w 1980r.?
4. 9 grudnia 1980r. przyznano „Solidarności” pierwszą nagrodę – 30 tys. USD. Co zrobiłeś z tymi pieniędzmi ?
5. Co zrobiłeś z 60 tys. USD nagrody szwedzkiej prasy, które miąłeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy nie przekazałeś?
6. Czy mieszkanie na ul. Polanki 52 kupiłeś, czy otrzymałeś w darze i od kogo?
7. W jakiej kwocie Bagsik i inni biznesmeni finansowali Twoją pierwszą kampanię wyborczą?
8. Czy uważasz za właściwe, że głowa Państwa lokuje pieniądze w bankach zagranicznych, wbrew polskiemu prawu?
9. Czy byłeś w 1981 r. informowany przez Prezydium MKZ, że M. Wachowski jest kapitanem SB?
10. Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie reagowałeś na jego poczynania?
11. Czy SB szantażowała Cię ujawnieniem wszczętych postępowań karnych o kradzieże przed Sądem dla nieletnich i Sądem Rejonowym, wymuszając płatną współpracę?
12. Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem i 5-tygodniowy pobyt z całą rodziną, gdy innym odmawiano zwykłych widzeń?
13. Czy pamiętasz swoją wypowiedź na Kongresie USA „lokujcie swe kapitaly w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić”. Czy nadal tak sądzisz?
14. Z jakiej obietnicy wyborczej wywiązałeś się?
15. Czy teraz potrafisz odpowiedzieć na pytanie A. Gwiazdy z I Zjazdu Solidarności – jak wygląda dogadanie się Polaka z Polakiem, gdy jeden jest zdrajcą?
16. Kiedy spełnisz publiczne obietnice rozliczenia się z majątku i wskażesz jego prawdziwe źródla, bo „twoje” ksiązki przyniosły straty? Podobnie z obietnicą wyjaśnienia stosunków z SB?

17. Czy nie dosyć już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności, czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu ?

Gdańsk, dn. 25.09.1995r. Anna Walentynowicz

Czy trzeba coś więcej dodawać?

Właśnie na micie tych dwóch postaci zbudowany jest cały świat III RP, rzeczywistość tych wszystkich, którzy pragną aby trwał on w nieskończoność Właśnie w taki świat wierzą uczestnicy marszów KODu, codzienni czytacze Gazety Wyborczej i właściciele czarnych parasoli. Takiego świata chcą wszyscy Lisowie, Żakowscy i Kubliki dziennikarskiego świata i za taką Polską opowiedzą się możni i bogaci, dawniej i być może jeszcze dzisiaj powiązani z prosowieckimi służbami specjalnymi.

Dla tego trwać będą oni w swoich siedmiu grzechach do samego końca, jak mówił klasyk – albo Polski albo ich.

 

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka