Harley Porter Harley Porter
266
BLOG

Polityka i szyderstwo

Harley Porter Harley Porter Polityka Obserwuj notkę 4

Opowieść o politycznym kontekście

 

 

Po dojściu do władzy rząd Prawa i Sprawiedliwości, Prezydent RP i wreszcie sam Jarosław Kaczyński postanowili zerwać z polityką lojalnej kolonii zawsze słuchającej się swoich niemieckich panów oraz z tubylczym strachem przed odwiecznym sowieckim ciemiężycielem. Powodów takiej decyzji było kilka i choć każdy przyzwoity Polak powinien czuć genetyczny wstręt do owego stanu uzależnienia i strachu i rozumieć potrzeby wybicia się jeśli nie na wielkość to przynajmniej na samostanowienie, to w obecnej dobie patriotyzmu relatywnego, pozwolę sobie owe powody przypomnieć.

Kaczyński jest patriotą i co by nie sądzili o nim jego polityczni przeciwnicy zawsze owemu patriotyzmowi podporządkowuje swoją politykę i wszystkie sejmowo rządowe gry wojenne. Czasami mam wrażenie, że Prezes Prawa i Sprawiedliwości wręcz nie rozumie jak można uznawanego przez niego patriotyzmu totalnego nie wyznawać, albo zadawalać się jakąś jego relatywną wersję mówiącą, że można nazwać się patriotą, a jednocześnie odstawić na bok chwałę i niezależność Polski. Myślę, że właśnie nieakceptacja takiej postawy patriotyzmem leży u samej podstawy czystej nienawiści jaką Kaczyński darzy Donalda Tuska. Tusk bowiem, tak jak wiele innych rzeczy, sprowadził patriotyzm do kukiełkowej wersji poważnych spraw i choć to nie on był bezpośrednim sprawą farsy z czekoladowym orłem, to właśnie ów obraz dziwacznego, cukierniczego ptaszydła bardziej przypominającego ptaka dodo niż królewskiego orła, uznać można za kwintesencję tuskowego pojmowania patriotyzmu.

Rozgadałem się trochę o relacjach Kaczyński -  Tusk, ale nie można ich pominąć omawiając zmianę polityki polskiej w stosunku do swoich dwóch, potężnych sąsiadów.

Schodząc z drogi emocji na twardy grunt interesów naszego kraju, obecnie rządzący uznali, że bezkrytyczne podążanie za Niemcami i noszenie butów za Angelą Merkel w nadziei, że się nam to opłaci nie jest drogą nowych perspektyw dla Polski będącej do niedawna nie krajem samodzielnym, ale obszarem między Odrą i Bugiem, na którym i kosztem którego, załatwiane były, najczęściej gospodarcze, ale i polityczne interesy ościennych mocarstw.

Rządząca do niedawna Platforma Obywatelskiej nie umiała, a przede wszystkim nie chciała, złapana we wnyki niemieckich i sowieckich uzależnień, i mętnych, brukselskich interesów swojego lidera, prowadzić samodzielnej polityki chroniącej interesy naszego kraju, a nie jak to miało miejsce, interesy wielkich, zachodnich korporacji. Mieliśmy płynąć w głównym nurcie, choć niektórzy woleli określenie – w głównym ścieku unijnej polityki i nie wystawiać z tego szamba głowy. Taką właśnie politykę fundowali nam Tusk, Sikorski i Rostowski…

Próba wyjścia po za polityczny schemat jaki zafundowała nam PO, czyli odejścia od promowania własnych interesów na rzecz interesów Unii, a przede wszystkim Niemiec, a za nimi Francji, obok spraw wewnątrz gospodarczych, stała się głównym celem obecnego rządu.

Wobec nieprzynoszącego spodziewanych dla Polski rezultatów Trójkąta Waimarskiego, w którym Polska na wyraźne życzenie byłego Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego, zepchnięta została do roli figuranta, zaś Niemcy ustami tegoż ministra mianowano hegemonem Unii Europejskiej z obrzydliwą, lizusowską laudacją pana Radaka, Rząd Polski podjął próbę wzmocnienia Grupy Wyszehradzkiej  jako sojuszu czterech państw, nie na osi zachodniej ale południowej. Z tego też powodu Polska stara się naprawiać stosunki z Litwą i wzmocnić te z Łotwą i Estonią. Obecny Minister Spraw Zagranicznych Waszczykowski latał nawet do Turcji próbując bardziej zbliżyć się do tego państwa.

W poszukiwanie nowej drogi politycznej dla Polski wpisuje się także inicjatywa prezydenta Andrzeja Dudy tzw. Trójmorza czyli sojuszu politycznego i gospodarczego państw znajdujących się między Bałtykiem Morzem Czarnym i Adriatykiem. Ze spraw gospodarczych, ale w swojej głębszej wymowie także politycznych, możemy odnotować zbliżenie z Chinami, w których projekcie nowego Jedwabnego Szlaku Polska ma grać być może najważniejszą rolę. Także intensywnie popierany przez rząd jest projekt wielkiej autostrady Via Carpatia idące z południa z Salonik poprzez państwa bałkańskie, Węgry, Słowację, Polskę, a na Litwie i Morzu Bałtyckim kończąc. Via Carpatia i nowy Jedwabny Szlak zmienią całkowicie gospodarczy obraz Europy wschodniej i środkowej.

Zatwierdzone już plany przekopania Mierzei Wiślanej oraz zamknięcie małego ruchu granicznego z Obwodem Kaliningradzkim tak nieodpowiedzialnie i służalczo  otwartego przez Tuska i Komorowskiego ma z kolei zasygnalizować Rosji, że skończył się czas poddańczych tuskowych przytulasów, paliwowych uzależnień i rozgrywania Polski tak jak się podobało na Kremlu. Temu samemu ma służyć zacieśnienie współpracy z NATO i stworzenie w dziedzinie obronności nowych wartości dodanych służących poprawie obronności naszego kraju.

Wszystkie te zabiegi mają dać Rzeczpospolitej prawdziwą niezależność i niepodległość tak cwanie ograniczonych przez Niemcy i sterowaną przez nie Unię. Mają także uniemożliwić grabieżczą działalność obcych banków i korporacji czyli dać Polce wszelkie prerogatywy jakie mają w pełni niezależne państwa takie jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania. Są czynnikami zapewniającymi Polsce jak największe bezpieczeństwo militarne, przede wszystkim wobec zakusów Rosji i jej militarnemu awanturnictwu. Podjęte przez polski rząd i polskiego prezydenta przedsięwzięcia polityczne są tym, co czyniłby każdy normalny rząd na świecie, któremu na sercu leży bezpieczeństwo obywateli i siła państwa.

 

Szyderstwo

 

Mrzonki, bajdurzenie, utopia, farmazony, urojenia, wymysły, omamy i parę innych tego typu przymiotników używa grupa dziennikarzy apologetów poprzedniego rządu i całej III RP, osadzonych w niej układami towarzyskimi i finansowo ideologicznymi, aby opisać politykę zagraniczną i wewnętrzną obecnego rządu. Nie powinno mnie to dziwić w końcu to dla owych dziennikarzy, raj utracony i ukochane mętne bajoro bez właściciela, a wreszcie finansowo medialne być albo nie być. Nie mogę jednak zrozumieć jak można tych swoich układowo pieniężnych prerogatyw bronić z tak nieskrywaną i jawną bezczelnością, czynić to tak otwarcie i w nieskrępowanej pogardzie dla inteligencji nawet własnych wyznawców?

Lis, Wołek, Olejnik, Sadurski, Wielowieyska, Żakowski, Władyka, Kuczyński i inni tzw. dziennikarze specyficzni dla własnej wizji Polski liberalno libertyńskiej, antykościelnej i bezobjawowo patriotycznej z nimi samymi w roli głównej jako materialnie ustawionym głosem narodu i sumieniem mas, gotowi są rzucić w eter, napisać, albo powiedzieć przed kamerami niemal każdy, uderzający w obecny rząd, najgorszy passus słowny, często nierzetelny i obraźliwy. Dziennikarze ci są specjalistami od antycypacji negatywnej, bez najmniejszych przesłanek potrafiący wzorem niesławnej Paradowskiej owe antycypacje traktować jak fakty dokonane i tak je przedstawiać społeczeństwu.

Korzystanie z nierzetelnych informacji internetowych, przekłamania i niedopowiedzenia, przemilczenia i pomijanie kompromitujących faktów, złośliwe przyczynkarstwo i niewybredne, chamskie komentarze to ich broń główna choć nie jedyna. W zapleczu mają jeszcze pełne zakłamanej erudycji wywiady z uznanymi przez nich samych za autorytety różnymi takimi, pobłogosławionymi przez profesorskie tytuły, macherami od sumień, prawa czy ekonomi, wywdzięczającymi się nad zaletami III RP stęsknionymi za kwaśniewsko tuskową rzeczywistością i potępiającymi w czambuł PiSowskie rządy jako te, które niszczą wolność i demokrację – ich wolność i ich demokrację.

Główną bronią tej dziennikarskiej sitwy, owego reliktu kiszczakowo wałęsowskiego i kwaśniewsko tuskowego to medialna dwururka. Z jednej  dziury walą apelami do różnych europejskich organów zmanierowanych zaszczepionym w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych sowieckim lewactem, aby te wzięły w obronę magdalebkowy układ i bolkowy stan rzeczy wbrew demokratycznym wyborom Polaków i wbrew polskim interesom.

Z drugiej brudnej dziury strzelają w społeczeństwo niewiarygodnym szyderstwem z poczynań rządu obśmiewając i dezawuując wszystkie jego inicjatywy nie dla tego, że są złe, ale, że godzą w poczucie osobistego, lewackiego pojmowania świata i niszczą materialne  podstawy ich; do tej pory rozpasanego, bytowania. Nie ma znaczenia, że  argumenty są najczęściej czysto emocjonalne, zszyte ze złych słów i fałszywych tez skoro taki Wołek z Lisem mówią, że Trójkąt Waimarski jest cacy, a Grupa Wyszehradzka zła  i utrzymują, bez najmniejszej głębszej refleksji, że jest to prawda obiektywna.

Całą ta menażeria nisko pod krzyżem ma losy Polski. Dla nich ważnym jest aby było „jak dawniej” w nieokreślonej bliżej, ale z pewnością beznarodowej, bezpatriotycznej i co  może najważniejsze, bezbożnej rzeczywistości, w której mogliby kręcić swoje dziennikarsko biznesowe lody. Dla tej idei zrobią wszystko i z każdym się sprzysięgną byle Najjaśniejsza byłą dla nich nie silną Ojczyzną ale zdegenerowanym obszarem gdzie można robić wszystko, a co najważniejsze, przestać być przyzwoitym człowiekiem.

 

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka