Harley Porter Harley Porter
448
BLOG

Wybrali miejsce gdzie stoją Niemcy

Harley Porter Harley Porter Polityka Obserwuj notkę 2

Kiedy w osiemdziesiątym roku upadała komuna (tak wtedy myślałem, nie mając pojęcia czym jest stan wojenny), byłem przekonany, że w tym kraju nikt już nigdy nie będzie prosił wielkiego sąsiada o „bratnią” pomoc. Paradoksalnie utwierdził mnie w tym stan wojenny – ów morderca niewinności, dowodząc, że nawet w sytuacji drańskiej, trzymający za mordę łotr o spawalniczych okularach nie poprosi o pomoc swojego ideologicznego brata zza Buga.

Później zapomniałem o tych rozważaniach, bo zewsząd zalała nas, jak mi się wtedy wydawało, pomoc prawdziwa i nie ideologiczna, płynąca od prawdziwych braci i zadość czyniąca nam poturbowanym przez Jałtę i pozostawionym na pastwę stalinowskiej Rosji przez wolny świat. O tym, że to żadna pomoc nie była, ale najzwyklejszy biznes, deal zachodnich korporacji i banków, a ideologię lewicową zastąpiła ta wyhodowana przez  zachodnich lewaków, przekonałem się znacznie później.

Jak pierwszy naiwny oglądałem transformację Polski czynioną rękoma Balcerowicza i na siłę, waląc niemal głową w ścianę, wmawiałem sobie, że tak właśnie musi być, że to jedyna droga aby jak „przez ciernie do gwiazd” dostać się do owej, wyśnionej kapitalistycznej rzeczywistości, do zachodniego raju, którego mirażem żyłem od czasów pierwszej Solidarności. Wmawiałem sobie ową ciernistą drogę mimo, że instynkt ostrzegał, a wiadomości z kraju stawały się coraz bardziej niepokojące.

Wykupiono nas, pozostawiając w polskich rękach jedynie kilka większych przedsiębiorstw, jak listek figowy mający świadczyć, że król czyli transformacja wcale nie jest nagi. Pozostawiono nam także możliwość budowania gospodarki od podstaw, ale na kredyt zaciągnięty już w ich bankach. Jednym słowem obudziłem się w Polsce, która stała się ich, ale jak się okazało dostrzegłem tylko Scyllę nie widząc czającej się Charybdy.

Nie dotarło do mnie, że aby móc władać polskim, przepraszam, już nie polskim majątkiem, potrzebne są tubylcze kadry te od zarządzania i te od manipulacji autochtonami, aby myśleli, że nadal wszystko jest w porządku, zaś stan w jakim trwają jest jedynym możliwym. Potrzebna jest także władza, swoja władza, zapewniająca wielkim im możliwości prawne i społeczne wyzyskiwania kraju polskich autochtonów.

Zasadą kolonialnych podbojów było wyciągnięcie z podbijanego ekonomicznie kraju tych najbardziej przydatnych i uczynienie ich swoimi, wmówienie owym przydatnym, że są takimi, dajmy na to, Europejczykami, nie zaś głupimi, naiwnymi, katolickimi Polaczkami, spętanymi, jak twierdził nieraz Tomasz Lis, polskim kołtuństwem. Wystarczy więc najbardziej łajdackich w plemieniu murzynów przebrać w białe garnitury, dać witkę do ręki i konto w banku, aby ci przestali utożsamiać się z resztą narodu i zaczęli gorliwie wykonywać wolę kolonizatorów.

I tej właśnie Charybdy nie dostrzegłem. Nie skonstatowałem faktu, że w sytuacjach słabego państwa, do głosu zawsze dochodzi jakaś Targowica, słabsza albo mocniejsza, często taka, która wcale nie ma się za Targowicę, bo tak naprawdę nie ma się już za Polaków. Targowica udowadniająca wszem i wobec, że wcale Targowicą nie jest, tak jak Państwo Polskie nie powinno według niej być tym państwem znanym nam z lepszych, wielkich czasów. Przykłady można mnożyć, choćby profesor Sadurski perorujący, że dzisiejszym patriotyzmem jest donoszenie do Europy o tym co dzieje się w Polsce.

Ręce mogą opaść, a dłonie zacisnąć się w pięści, gdy człowiek słucha albo czyta owe kreatury nawołujące do jawnej interwencji obce mocarstwa, albo tak jak dziennikarz Wyborczej niejaki Czuchnowski wzywający żołnierzy do wypowiedzenia posłuszeństwa Macierewiczowi.

Tak jak POwscy władcy Polski i cały przyklejony do nich mainstream wykuli pojęcie nowoczesnego patriotyzmu polegającego na pracy w korporacjach, płaceniu podatków i siedzeniu cicho, tak teraz owo pojecie nowoczesnego patriotyzmu zostało przez ów degenerujący się z każdym tygodniem coraz bardziej mainstream, wzbogacone o nową umiejętność szkodzenia, w imię bycia bliżej nieskodyfikowanym Europejczykiem, własnemu państwu i narodowi. Porażające to i wołające o użyciu ciężkich, miażdżących słów, a może i zrobienia czegoś więcej niż tylko napiętnowanie.

Piewcy owego zdegenerowanego, targowickiego „patriotyzmu” już dawno, najczęściej z własnej woli i w podskokach, przeszli na drugą stronę, tą sutą i europejską. Byli przekonani, że rozmycie się Polski w wyzutej z dawnych idei i odciętej od swoich chrześcijańskich korzeni Europie to tylko kwestia czasu, zaś opowiedzenie się po stronie owych rządzących już polskimi mediami, bankami i przemysłem Europejczyków to nie dopust boży, ale wielka nobilitacja.

Palec Boży pokazał inaczej. Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości przekreśliło ich nadzieje i kalkulacje, pozostawiają w blokach startowych ku przetrąconej europejskości. Pobiegli więc do swoich europejskich panów, aby donieść na tych, którzy pozbawili ich złudzeń i złorzecząc im i rzucać oszczerstwa. W jednej chwili stanęli tam, gdzie stoją ci, którzy chcieli nas wynarodowić.

 

 

 

 

                                                                                                  

 

 

 

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka