Harley Porter Harley Porter
916
BLOG

Obrona terytorialna – znienawidzona przez opozycję wpływu

Harley Porter Harley Porter Polityka Obserwuj notkę 43

Oficjalnie nie ma czegoś takiego jak opozycja wpływu. Agentura wpływu i owszem, tak jak i opozycja totalna. Oba te określenia, jak się wydaje, funkcjonują w innych wymiarach życia politycznego. Jednak, jak to często w polityce bywa ta ich inna wymiarowość to tylko ładnie upleciony z milczenia i kłamstw pozór. W rzeczywistości nic nie stoi na przeszkodzie, aby oba te pojęcia zaistniały jako jedność.

Opozycja wpływu często, muszę to przyznać, nie zdając sobie sprawy, że taką opozycją się stała. Za przykład może tutaj służyć Platforma Obywatelska i jej osiem lat rządów. Nie sądzę aby większość posłów i urzędników państwowych chciała osłabienia polskiej armii, a przez to osłabienia narodu. Jednak summa summarum tak się stało za sprawą ministra obrony – psychiatry i drugiego – nierobiącego nic ignoranta. Wyszło, że po przez zaniechania i błędne koncepcje obronności działano na rzecz naszego największego wroga -  Rosji. Myślę, że na rzecz Rosji działali także prawdziwi agenci wpływu oraz agenci autentyczni choćby ci z Wojskowych Służb Informacyjnych, której to służby  były prezydent Komorowski nie chciał za Chiny  rozwiązywać. Jakie były proporcje głupoty, zaniechania, ważniejszych spraw do załatwienia, a ile świadomej agentury wpływu i agentury prawdziwej wie w Platformie Obywatelskiej jedynie pewien polityk na „T” i może kilka innych znaczących fiszek, reszta, żyje w błogiej nieświadomości i przekonaniu, że psychiatrzy także mogą cechować się wojskowym drylem.

Po rządach Platformy Obywatelskiej polska armia jawi się jako formacja wewnętrznie rozbita, nie posiadająca koncepcji działania z rozmienionym na drobne dowództwem i kieszonkową ilością żołnierzy. Według niektórych, co bystrzejszych generałów, nasza armia mogłaby jedynie bronić podejścia do Warszawy. Na domiar złego Polska nie dysponuje wystarczającą ilością przeszkolonych rezerwistów mogących być z dnia na dzień wcielonych do wojska, na dobrą sprawę nie posiada rezerwistów w ogóle, bo ci co jeszcze coś umieją są dzisiaj pięćdziesięcio - sześćdziesięcioletnimi prykami o nadwadze, przykrótkim oddechu i niedowidzącym oku.

Dzisiaj w dziedzinie obronności możemy liczyć jedynie na tzw. ekskluzywnych meneli (to z reklamy Raiffeizen Banku) – wymuskanych, długowłosych cacusiów z modnymi brodami, kartami kredytowymi zespawanymi z dłonią, kosmopolitycznie wykastrowanych z patriotyzmu, którzy zamiast prochu wąchają kreski kokainy. To współczesny kwiat męski, oni albo ci dążący do ich pozycji.

Rzecz jasna nikt, no prawie nikt z pokolenia młodych mężczyzn nie dotykał broni.  Od początku komuny do, niestety dnia dzisiejszego, broń jest ściśle reglamentowana, jakby była zrobiona z samorodków złota, albo każda sztuka kałasznikowa uczyniona przez władzę nietykalnym dobrem narodowym. Piszący te słowa na szczęście miał do czynienia z bronią. Dowódca dywizjonu, w którym służyłem postanowił nauczyć nas strzelać i słowa dotrzymał. Do dziś potrafię rozłożyć  i z powrotem złożyć Kałasznikowa i nie boję się z niego strzelać. W wojsku waliłem z PK – karabinu maszynowego „na nóżkach” ( pulemiot Kałasznikowa), granatnika przeciwpancernego i zwykłego P 64. Niestety, pięćdziesiątkę skończyłem jakiś czas temu i zasada przykrótkiego oddechu i całej reszty  dotyczy mnie jak najbardziej

Do dzisiaj mowy nie było aby młodego faceta zagnać do grzania z czegoś innego niż kielicha czy kufla. Czasy końca historii i lansowanego przez Platformę Obywatelską patriotyzmu bezobjawowego narzuciły mężczyznom połamanie szabel w imię wspólnego balowania z ekskluzywnym menelem. Szkoły przestały uczyć młodzież zachowań na czas wojny i klęsk żywiołowych wybierając pogadanki o „normalności” pederastii i Świąteczną Orkiestrę pana Owsiaka. Na szczęście pozostali harcerze i młodzi organizacji patriotycznych. To oni są zaczynem czegoś nowego, czegoś co może zmienić obraz Polski bezbronnej.

I w chwili, gdy jest szansa aby to się właśnie zmieniło, gdy pięćdziesiąt tysięcy mężczyzn ma zasilić siły zbrojne, nasycić polski potencjał wojskowy gotowymi do walki młodymi ludźmi, opozycja post tuskowa wyje, że ta nasza, polska gwardia narodowa to nic innego jak śmieszne wojsko Antoniego Macierewicza, mające służyć do pacyfikacji ekskluzywnych meneli, a Bogarodzicą zastąpić hymn Unii Europejskiej. Środowiska feministyczno lesbijskie  ze zdwojoną siłą krzyczą o demilitaryzacji Polski, bo środki na obronne powinno się przeznaczyć na skrobanki, edukację seksualną i tworzenie nowego obywatela tęczowo genderowego  na pohybel zaściankowi katolickiemu i patriotycznemu wychowaniu.

Opozycja wpływu staje się obecnie bardziej dostrzegalna, to tak jakby kameleon przestał panować nad maskowaniem ujawniając wypisane na grzbiecie  niecne zamiary. Dla opozycji najlepszym wyborem jest sentencja Agnieszki Holland aby było tak jak było,a najlepiej, i tu już mój wtręt, z psychiatrą w roli Ministra Obrony Narodowej, co to ponownie, ku uciesze Niemiec i Rosji zamieni naszą armię w radosny cyrk wariatów, mogący co najwyżej maszerować na różowych defiladach.

 

  

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka