Świstakiem redaktor Jacek rzecz jasna nazywa Jarosława Kaczyńskiego. I o ile koledzy redaktora Jacka, choćby tacy jak redaktor Tomasz L. mówiąc - pan Kaczyński z akcentem na pan, a opozycja parlamentarno antypolska dodając - poseł Kaczyński, chcą tym prostym zabiegiem odjęcia Jarosławowi Kaczyńskiemu premierostwa i prezesostwa, ująć mu splendoru, o tyle redaktor Jacek, zdaje się iść tropem konsumenta „małpek” z Biłgoraja i rozpocząć proces ośmieszania Jarosława Kaczyńskiego, tak jak spec od wibratora i świńskiego ryja czynił to z jego bratem śp. Prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Wszystko to dzieje się na antenie porannego TOK FM, wśród klonów poglądowych w postaci liberalnego dewota Wołka goniącego w szaleństwie Kuczyńskiego i dwóch pań jednej z „giewu” – Ewy Siedleckiej – lwicy lewacko genderowej wizji świata i drugiej z Uniwersytetu Warszawskiego, zresztą mojej „ulubienicy” wylewającej słodko stanowczym głosem socjolożki (a wiemy, że socjolożki zawsze maja racjęJ) pomyje na PIS i Kaczyńskiego – dr Matelskiej – Sosnowskiej.
Właśnie wśród takiego towarzystwa, prosto w eter redaktor Jacek antycypuje przyszłe zarzuty prokuratorskie dla Jarosława Kaczyńskiego, w związku z jego wypowiedzią podczas miesięcznicy, wypowiedzi dotyczącą zmiany prawa w taki sposób, aby pani Prezydent Warszawy znana ze swoich ciągot do zamieszania wokół drogich działek przejmowanych przez głaciutkich na pyszczkach i cwanych prawników, nie mogła swoimi decyzjami hamować powstania pomników ofiar Tragedii Smoleńskiej.
Redaktor Jacek widzi tutaj może nie sprawstwo kierownicze, ale podżeganie do, według niego, łamania prawa. Żakowski idzie tropem Kalego, któremu jeśli wyrastają pod nosem patriotyczne pomniki to źle i nie źle zwyczajnie, ale źle prokuratorsko i tak jak rugowanie smoleńskich obelisków zapowiedział poseł Halicki, to gdy tylko władza się zmieni, Kali pierwszy zwalenie PiSowskich pomników z cokołów przywita gromką laudacją i tuzinem panegiryków. Jeśli jednak Kalemu ktoś będzie chciał burzyć jego ulubione kamieniarsko odlewnicze dzieła i cmentarne monumenty, jak choćby ten postawiony Bierutowi, tu już zgody nie będzie, bo lewactwo broni i ciągnie do komunistycznej macierzy z której powstało.
Redaktor Jacek przez czas cały, gdy wchodzi w eter, albo pisze swoje przemyślenia dla organu Michnika, nie zdaje sobie sprawy, że jest owym prymitywnym Kalim, dla którego kłamliwa krytyka innych jest troską o pryncypia, zaś negacja przez owych innych własnych poglądów redaktora jawi się jako nacjonalistyczna, a najlepiej faszystowska napaść na pluralizm i demokrację. Żakowski jest już tak głęboko zatopiony w swoją własną lewacką żywicę poglądów, że upodobnił się solidnego bursztynu, który choć intryguje szlifem i oprawą to odpycha widokiem zatopionego weń komarzastego, jurajskiego paskudztwa.
Nie wiem tylko czy próba ośmieszenia Jarosława Kaczyńskiego to przejaw wysublimowanej lewackiej głupoty redaktora Jacka, z której on sam podobnie jak ze swojego „kalizmu” w zawodowym zadufaniu i pysze nie zdaje sobie sprawy, czy też jest to świadome działanie wynikłe z wściekłej bezsilności i świadomości, że na własną lewacką głowę, wali się cały, tak pięknie utkany z liberalizmu, ateizmu i gender różowy świat inności?!
Osobiście wolałbym głupotę redaktora Jacka, gdyż w jakimś stopniu ona sprawiedliwia. Jeśli jednak za taką prześmiewczą postawę i za owe wredne słowa odpowiadała lewacka wściekłość, informuję, że można sprzeciw manifestować w inny sposób. Proponuję ów genderowo równościowy. Niech sobie redaktor Jacek wsadzi różowe piórko w anus i na golasa pobiega po Żoliborzu w okolicy placu Wilsona. Z pewnością sprzeciw wobec polityki prezesa Jarosława Kaczyńskiego zostanie dostrzeżony, zaś my, zamiast z obrzydzeniem popatrzymy na redaktora Jacka z zabarwionym humorem współczuciem. A współczucie w przeciwieństwie do obrzydzenia to zawsze wartość dodana.
